Lodowiec Tabuchet, schronisko Refuge d'Aigle i lodowiec Glacier de l'Homme

Schronisko
Francja
lodowiec
narty
Alpy

Refuge d’Aigle – najwyżej położone i najsławniejsze schronisko w grupie górskiej Écrins oraz świetne miejsce do zjazdu na nartach

Autor: Sergei Poljak

Wstęp

Moja dziewczyna marzyła o pobycie w schronisku Refuge d’Aigle odkąd była 18-latką, która po raz pierwszy przyjechała do La Grave we Francji. Znane jako jedno z najpiękniejszych, jeśli nie najpiękniejsze schronisk w Alpach, Aigle ma również reputację zawsze pozostającego poza zasięgiem, szczególnie zimą. Sam nie myślałem zbyt wiele o Aigle; moje pierwsze dwa sezony w La Grave były historycznie suche, a nawet nie sądzę, by było ono otwarte w moim pierwszym roku.

Jednak, gdy mokry śnieg zaczął pokrywać lodowce w październiku i listopadzie, stało się jasne, że ten rok będzie inny. Złożyliśmy więc luźną obietnicę, że spędzimy tam noc zimą. Rozpoczęła się saga Aigle.

The Refuge d’Aigle. Photo: Anna Lochhead. Refuge d’Aigle
The Refuge d’Aigle. Zdjęcie: Anna Lochhead

Schronisko Refuge d’Aigle (ang. Eagle Refuge) znajduje się na wysokości 3450 m n.p.m. na grzbiecie oddzielającym lodowce L'Homme i Tabuchet. Chata otoczona jest okrągłym stołem gigantów Écrins. Ku niebu wznoszą się groźne i zamarznięte szczyty Pic Gaspard, Meije Orientale, Doigt de Dieu i Grand Pic de La Meije.

Aigle jest głównie letnią rezydencją dla wspinaczy na różnych misjach, takich jak legendarne La Meije i Meije Orientale (wspinacze wyruszają z Refuge du Promontoire, aby wspiąć się na La Meije, ale zwykle odwiedzają Aigle w drodze powrotnej). Jednak w kwietniu otwiera się na kilka krótkich tygodni (w tym roku było to zaledwie 18 dni) jako raj dla narciarzy, którzy chcą podjąć się jednych z najbardziej niesamowitych zjazdów w Alpach. Oprócz fizycznego wyzwania, jakim jest dotarcie do schroniska, które samo w sobie stanowi wspinaczkę o wysokości 1900 m z osady Villar d’Arêne, dodatkowym wyzwaniem jest znalezienie odpowiednich warunków do jazdy.

Aplikacja mobilna PeakVisor to idealne narzędzie, które wzniesie Twoje wyprawy narciarskie na wyższy poziom.
Aplikacja mobilna PeakVisor to idealne narzędzie, aby wznieść swoje wyprawy narciarskie na wyższy poziom. Stworzony jako kompleksowe rozwiązanie dla wszystkich górskich przygód, PeakVisor zawiera dziesiątki tysięcy tras narciarskich w terenie oraz aktualne informacje o wszystkich schroniskach górskich w regionie. Możesz również przesyłać pliki .gpx, jeśli nie mamy akurat danej trasy na naszych serwerach – tak jak w przypadku Glacier de L’Homme. Aplikacja PeakVisor jest dostępna na iOS i Android; wypróbuj ją i odkryj oszałamiające wizualnie mapy 3D, które nadadzą nowy wymiar Twoim górskim przygodom.

Mieliśmy nadzieję wspiąć się na lodowiec Tabuchet, który w niesamowity sposób jest zawieszony nad legendarnym narciarskim miasteczkiem La Grave. To dlatego, że nie chcieliśmy wybierać Serret du Savon, bardziej popularnej i mniej wymagającej fizycznie trasy do Aigle. Ostatnie dwie zimy były ciepłe i suche, a po nich nastąpiły jeszcze cieplejsze i suchsze lata. Gdy lodowiec de la Meije zsuwał się nieubłaganie w dół góry, nie spadł nowy śnieg, który zastąpiłby lód, odsłaniając śliskie skały u podstawy żlebu. Podczas gdy Serret stał się fragmentem wspinaczki mieszanej z historią skalnych obrywów, Tabuchet pozostał długą, ale stosunkowo nietechniczną trasą... i miejmy nadzieję, że to właśnie trasa dla nas.

Ostatnie promienie światła padające na La Meije i Tabuchet. Zdjęcie: Sergei Poljak. Refuge d’Aigle
Ostatnie promienie światła padają na La Meije i Tabuchet. Zdjęcie: Sergei Poljak

Zima się rozwija

Zima w Écrins w latach 2023-2024 stanowiła odzwierciedlenie nowej ery zmian klimatycznych. Z jednej strony masyw został dotknięty serią burz na początku sezonu, które przyniosły ogromne ilości śniegu na wyższe wysokości. Centralna stacja meteorologiczna Écrins u podnóża lodowca Bonnepierre na wysokości 2900 m n.p.m. już w połowie grudnia zgromadziła śnieg o głębokości 3 m, bijąc rekord. Gdy zbliżał się sezon narciarski, można było poczuć ulgę i oczekiwanie unoszące się na La Grave.

Tymczasem Europa nadal zmagała się z wysokimi temperaturami. Podczas gdy pokrywa śnieżna na wyższych wysokościach była wręcz niezwykła, niższe stoki przez większą część zimy miały trudności z utrzymaniem śniegu. Po cyklu burzowym z połowy grudnia, który poskutkował pojawieniem się rekordowo wczesnej pokrywy śniegu w Écrins, nastąpiło ocieplenie, które szybko pogorszyło warunki w dniu otwarcia La Grave. Podobnie, pierwsza połowa stycznia obfitowała w głęboki, puszysty śnieg, po którym nastąpiło nagłe, niesezonowe ocieplenie, zmieniając warunki śniegowe w lód.

I tak trend ten utrzymywał się przez cały sezon. Wystąpiły epickie wręcz opady śniegu i dni puchu, po których następowało ciepło i rozpadający się śnieg. Brak stabilności utrudniał również znalezienie odpowiednich warunków do dużych wypraw narciarskich. Złapanie kilkugodzinnego okna pogodowego po burzy było jak polowanie z łuku na gazelę na wysokości 1000 metrów. Niestety dla nas, ten schemat utrzymywał się aż do kwietnia.

Jazda na nartach w puchu w marcu 2024 r. Zdjęcie: Martin. Refuge d’Aigle
Jazda na nartach w puchu w marcu 2024 r. Zdjecie: Martin

Z drugiej strony pojawiła się nowa szansa. Po raz pierwszy od lat 2017-2018 lodowiec Glacier de l'Homme był w dobrym stanie do jazdy na nartach. Podczas gdy ostatnie dwa lata suszy i topnienia zredukowały dumny L'Homme do rozpadającego się, przewracającego się stosu seraków w okresie letnim, lodowiec odrodził się w 2024 roku. Każdy cykl burzowy dodatkowo wypełniał szczeliny i do marca L'Homme wyglądał mniej jak lodospad Khumbu, a bardziej jak typowy, zdrowy lodowiec. Wiecie... Jak, wtedy gdy na lodowcach w Alpach leżał śnieg...

Stało się również jasne, że Glacier de L'Homme był częścią mitycznego poziomu tras narciarskich. Pelle Lang, niechlubny pomysłodawca La Grave, powiedział nam po prostu, że jest to "jeden z jego dziesięciu najlepszych zjazdów". Osobiście był to dla mnie wystarczający argument. Gdy coś jest w dziesiątce najlepszych zjazdów Pellego, powinno to być również w Twojej.

Północna ściana Écrins wygląda na grubszą niż przez ostatnie dziesięć lat. Od lewej do prawej widoczne są szczyty Les Agneaux, Pelvoux i Barre des Écrins. Zdjęcie: Sergei Poljak. Refuge d’Aigle
Północna ściana Écrins wygląda na grubszą niż przez ostatnie dziesięć lat. Od lewej do prawej widoczne są szczyty Les Agneaux, Pelvoux i Barre des Écrins. Zdjęcie: Sergei Poljak

Wybór daty

Z powodu problemów z konserwacją, Refuge d’Aigle nie zostało otwarte planowo 28 marca –otwarcie zostało przełożone na 10 kwietnia, jeszcze bardziej skracając nasze małe okno na wejście. Tak czy inaczej, było to najlepsze rozwiązanie, ponieważ Télépherique w La Grave był zamknięty przez (brutalne) osiem kolejnych dni w ostatnich dniach marca i na początku kwietnia. Wątpię, czy ktokolwiek w ogóle dotarłby do Aigle.

Niemniej jednak wiedzieliśmy, że warunki są dobre, po tym jak odbyliśmy kilka innych wycieczek narciarskich w Écrins i rozmawialiśmy z lokalnymi przewodnikami. Najwyraźniej szczeliny na głównej trasie nie stanowiły większego problemu, ponieważ były pokryte czterema lub pięcioma metrami skonsolidowanego śniegu.

Początkowo wybraliśmy czwartek, 11 kwietnia, jako naszą datę. Zgodnie z trendem sezonu, było to kolejne wyjątkowo krótkie okno pogodowe. Po kolejnym opadzie świeżego śniegu warunki były dobre, ale ocieplenie zbliżało się wielkimi krokami. Prognozowano, że w piątek, w dniu naszego zjazdu, temperatura na wysokości osiągnie 7 ℃. Biorąc pod uwagę dodatkową presję niestabilnej pokrywy śnieżnej i utrzymującego się wiatru na wysokości, zdecydowaliśmy się zrezygnować.

Cieszyłem się, że tak zrobiliśmy, choć później dowiedzieliśmy się, że co najmniej kilkanaście grup zrobiło L’Homme tego weekendu, pomimo że temperatury sięgały 11°C na 3100 metrów w sobotę i niedzielę; wydaje mi się, że wszyscy podeszli od Savon, a nie od Tabuchet.

Zamiast tego pływaliśmy i jeździliśmy na rowerze w letnich temperaturach w Savoie. Rekordy temperatur w całej Europie zostały pobite; Innsbruck w Austrii pobił swój miesięczny rekord temperatury zaledwie 13 kwietnia – znacznie wcześniej niż datuje się poprzednie rekordy.

Po naszym powrocie pogoda się zmieniła, a temperatury znacznie spadły. Wyznaczyliśmy datę na piątek, 19 kwietnia. Nadchodziła pogoda, ale z porannym oknem, a sobota wyglądała na odpowiednią do zejścia.

Wspinaczka

Piątek był zimny, a ja starałem się wykorzystać mroźne temperatury jako wymówkę, by zacząć trochę później. Przedzieranie się przez lasy i radzenie sobie z piargami (obszary w górach pokryte małymi, luzującymi się kamieniami i żwirem) w ciemności, a wszystko to pod czujnym okiem wilków, było zbyt dużym obciążeniem dla mojej psychiki. Postanowiliśmy więc wystartować o 6:00 rano. Nie do końca był to właściwy alpejski start, bardziej był to świt, który potocznie nazywany jest po angielsku "the ass crack of dawn" (pozwolę sobie nie tłumaczyć). Mimo to, z górami i zbliżającym się budzikiem nawiedzającym nasze sny, żadne z nas nie spało szczególnie dobrze.

Rano wstaliśmy, zjedliśmy obfity posiłek i wyszliśmy w butach narciarskich około 6:15. Nieźle jak na parę nocnych marków.

Bright-eyed and bushy-tailed. Photo: Anna Lochhead. Refuge d’Aigle
Bardzo rześcy i pełni energii... Zdjęcie: Anna Lochhead

Podobnie jak w ostatnich latach, przez pierwsze 300 metrów była to wędrówka. Podążaliśmy szlakiem GR-50 z Villar d'Arêne aż do jego szczytu między La Grave i Villar, a następnie skręciliśmy w lewo w lasy modrzewiowe. Gdy w końcu wyszliśmy z lasu, przekroczyliśmy piarg i zdobyliśmy pierwszy język śniegu, stało się jasne, że będzie to wspinaczka piesza. Śnieg, który przez upały poprzedniego weekendu zamienił się w puree ziemniaczane, teraz zamarzł do konsystencji lodowca.

I tak się stało – nie mniej niż 1300 metrów wspinaczki z rakami i czekanami. Było zbyt stromo, by iść, ale nie dość stromo, by wspinać się na przodach butów więc większość drogi pokonaliśmy bokiem; teraz rozumiem, dlaczego nazywają to francuską techniką.

Zaczyna się wspinaczka. Zdjęcie: Sergei Poljak. Refuge d’Aigle
Zaczyna się wspinaczka. Zdjęcie: Sergei Poljak

Trasa przecina lekkie wzniesienie i prowadzi prosto do Tabuchet. Po przekroczeniu grani należy trzymać się skał po lewej stronie i wspiąć się wąwozem na zboczu lodowca. Jest to niezwykle prosta i bezpośrednia trasa, biorąc pod uwagę wysokość, jaką się pokonuje. Byłby to również przyjemny zjazd – ma dokładnie takie nachylenie, które nadaje się do stromych, rytmicznych skrętów. Niestety dla nas tak się nie stało. Wspinanie się po stromym, oblodzonym terenie przez tak długi czas było jednocześnie irytujące i pełne napięcia.

W końcu na skorupie pojawiła się cienka warstwa sypkiego śniegu. Gdzieś w okolicach początku lodowca (~2800 m n.p.m.) próbowaliśmy przejść na foki (pasy tkaniny zakładane pod ślizgi), ale nowy śnieg był po prostu zbyt sypki, a skorupa zbyt oblodzona. Spowodowało to kilka przejść w tę i z powrotem, próbując używać fok, ale nie daliśmy rady – nawet w rakach. Anna zaliczyła również poważną awarię fok, gdzie jedna z nich całkowicie się rozpadła, a druga była tego bliska. Nawet paski na narty nie wytrzymały; wymagały użycia mnóstwa taśmy wspinaczkowej, aby dotrzeć do celu.

Wspinaczki ciąg dalszy. Zdjęcie: Anna Lochead. Refuge d’Aigle
Wspinaczki ciąg dalszy. Zdjęcie: Anna Lochead

Kiedy wreszcie dotarliśmy do powierzchni śniegu nadającej się do użycia fok, znacznie powyżej początku lodowca, stało się jasne, że nasze okno pogodowe zamyka się jeszcze szybciej niż przewidywaliśmy. Ciemne chmury, które formowały się przez cały poranek, zaczęły opadać. Wiatr przybrał na sile i zaczęły tworzyć się małe tornada. Trudno było usłyszeć cokolwiek poza szumem poruszającego się powietrza.

Gdy dotarliśmy na wysokość około 3200 metrów, zaczął padać śnieg, a widoczność już dawno zniknęła. Znaleźliśmy się w świecie zjaw. Duże systemy szczelin ukazywały się po prawej stronie Tabuchet. Jak mówiłem – trzymaj się blisko skał. Ostatecznie szansa na zgubienie się z aplikacją PeakVisor była niewielka. W dzisiejszych czasach technologia GPS to coś, co naprawdę warto pokochać.

W tych szczelinach zalega około 6 metrów śniegu. Zdjęcie: Sergei Poljak. Refuge d’Aigle
W tych szczelinach zalega około 6 metrów śniegu. Zdjęcie: Sergei Poljak

Po 7,5 godzinach i 1900 metrach wchodzenia, awariach fok, straconym czasie, nieustannym wietrze i gromadzącym się lodzie szadziowym, frustracje sięgały zenitu, gdy dotarliśmy do schroniska. No cóż, właściwie to PeakVisor poinformował nas, że do niego dotarliśmy, ponieważ nie można go było zobaczyć, dopóki nie stanęło się tuż obok niego.

Ostatni moment, kiedy była widoczność. Od tego miejsca była tylko mgła. Zdjęcie: Sergei Poljak. Refuge d’Aigle
Ostatni moment, kiedy była widoczność. Od tego miejsca była tylko mgła. Zdjęcie: Sergei Poljak
Nasza trasa do Aigle. Jest to prosta trasa, więc nie trzeba podążać za GPS. Niemniej jednak, zlokalizowanie schroniska podczas burzy byłoby trudniejsze bez aplikacji. Refuge d'Aigle
Nasza trasa do Aigle. Jest to prosta trasa, więc nie trzeba podążać za GPS. Niemniej jednak, zlokalizowanie schroniska podczas burzy byłoby trudniejsze bez aplikacji.

Refuge d’Aigle

Eagle znajduje się na szczycie skalnej iglicy pomiędzy lodowcami L'Homme i Tabuchet. Kiedy w końcu udało nam się je dostrzec następnego dnia, gdy chmury się rozproszyły, pomyślałem: "Naprawdę wygląda jak orzeł (ang. eagle) w gnieździe, obserwujący swoje królestwo".

Wieczorem wcześniej sprawdziliśmy dostępność miejsc w schronisku, ale kiedy weszliśmy do środka, było opustoszałe. Opiekunowie przywitali nas i wspomnieli, że będziemy sami. Wszyscy inni się wycofali.

Po przybyciu do Aigle okazało się, że ogrzewanie nie działa. Zdjęcie: Anna Lochhead. Refuge d’Aigle
Po przybyciu do Aigle okazało się, że ogrzewanie nie działa. Zdjęcie: Anna Lochhead

Ogrzewanie nie działało; panel słoneczny najwyraźniej nie otrzymał wystarczającej ilości światła słonecznego, aby uruchomić termostat. Temperatura na zewnątrz wahała się między -10 a -15 ℃. Wewnątrz utrzymywało się natomiast stosunkowo ciepłe 2 lub 3℃; nasze butelki z wodą nie zamarzały, ale wszystko inne już tak. Oddech był szczególnie widoczny w schronisku, a półtrwała chmura pary wisiała przed naszymi twarzami przez następne 20 godzin.

Anna i ja, natychmiast po przybyciu poszliśmy do łóżka, z jak największą ilością kołder, które mogliśmy na siebie nałożyć. Nawet wtedy, zajęło nam godziny, aby wypędzić chłód, który osiadł w naszych kościach. Wizyty w łazience były szczególnie koszmarne – musieliśmy wychodzić na zewnątrz, stawiać czoło wiatrowi i śniegowi, a potem rozbierać się w zimnej kabinie. W pewien sposób udało nam się uciec od wiatru. Jednak nigdy nie uciekliśmy od jego dźwięku W schronisku brzmiało to tak, jakby bogowie pogody potrząsali gigantycznym kocem bezpośrednio nad naszymi głowami. Wiatr wiał nieprzerwanie, dopóki nie opuściliśmy schroniska, a nawet kiedy w końcu wróciliśmy do La Grave, mogliśmy zobaczyć śnieg wciąż wirujący na Tabuchet.

Anna jest bardzo podekscytowana możliwością skorzystania z mojej ciepłej puchówki, aby wyjść do łazienki. Zdjęcie: Sergei Poljak. Refuge d’Aigle
Anna jest bardzo podekscytowana możliwością skorzystania z mojej ciepłej puchówki, aby wyjść do łazienki. Zdjęcie: Sergei Poljak

Jedzenie zostało podane około godziny 18:00. Byliśmy głodni, a posiłek był pyszny. Nie ma to jak zapiekany makaron na wysokości 3450 metrów. Opiekunowie zaoferowali miłą rozmowę i wskazówki na temat zejścia kolejnego dnia. Rozmawialiśmy o przyszłości schroniska Aigle. Być może pewnego dnia lodowce i wieczna zmarzlina stopnieją na tyle, że schronisko się zawali. "Ale nie martwcie się", powiedział stróż, "woda w naszych butelkach jest nadal na tym samym poziomie".

W końcu Anna i ja musieliśmy zakończyć wieczór. Nasze stopy były po prostu zbyt zimne, by dalej siedzieć przy stole. Po zbudowaniu fortecy z koców i kołder i ostatniej wycieczce do łazienki, aby uniknąć wstawania w nocy, pozwoliliśmy niestrudzonemu szumowi wiatru uśpić nas do snu.

Anna nie spała zbyt spokojnie. Okazuje się, że próba zaśnięcia na wysokości 3450 m n.p.m. może być dość trudna. Obudziła się w środku nocy, dosłownie łapiąc powietrze. Pamiętam, że to samo przytrafiło mi się w pierwszych dniach po przeprowadzce do Kolorado wiele lat temu Co do mnie, przypuszczam, że zrobiłem dwa wyjścia do łazienki przez szalejący śnieg i wiatr. Tak między nami, być może nie udało mi się dotrzeć do toalety przez zaspy sięgające ud i zamiast tego przyczyniłem się do powstania odrobiny większej ilości lodu w L'Homme. Jednak, poza tym spało mi się zaskakująco dobrze. Nic nie przebije samotnego spania w schronisku bez chrapania innych osób.

Lodowiec Glacier de L’Homme

Poranek nadszedł wraz z zaproszeniem na śniadanie o 7:00 rano i uświadomieniem sobie, że przejście do łazienki zostało zablokowane przez około 50 cm śniegu. Zjedliśmy chleb z masłem i dżemem, próbowaliśmy ogrzać się kawą i odgarnialiśmy śnieg (no żeby oddać sprawiedliwość – Anna odśnieżała).

Zimne śniadanie w pięknym, nowo odnowionym Aigle z 2014 roku. Zdjęcie: Sergei Poljak. Refuge d’Aigle
Zimne śniadanie w pięknym, nowo odnowionym Aigle z 2014 roku. Zdjęcie: Sergei Poljak

Około 8:30 niebo się przejaśniło, oferując widoki na majestatyczny amfiteatr wysokich szczytów. To był pierwszy raz, kiedy mogłem zobaczyć góry, a właściwie cokolwiek, odkąd tu przyjechaliśmy. Lodowiec de L'Homme opadał niczym szyb windy, pokryty szafirowo-błękitnymi serakami. Wpatrywałem się w La Meije tysiące razy, ale tym razem czułem się, jakbym był tam pierwszy raz. Było to niesawmoite przeżycie.

L’Homme daje o sobie znać. Zdjęcie: Sergei Poljak. Refuge d’Aigle
L’Homme daje o sobie znać. Zdjęcie: Sergei Poljak

Spędziliśmy trochę czasu rozglądając się dookoła, ale potem zaczęło do nas docierać, że będziemy musieli znaleźć drogę w dół z tej bestii. Wiatr wył niemiłosiernie, a lodowiec co jakiś czas znikał z pola widzenia pośród wiatru. Zdałem sobie sprawę, że schronisko "Orzeł" nie tylko bacznie obserwuje swoje królestwo, ale aktywnie poluje na zdobycz.

Taras, który otacza chatę aż do łazienki. Zdjęcie: Sergei Poljak. Refuge d’Aigle
Taras, który otacza chatę aż do łazienki. Zdjęcie: Sergei Poljak

Założyliśmy foki (lub w przypadku Anny – zostały przyklejone taśmą) i pożegnaliśmy się z naszym mroźnym sanktuarium. W naszym nowym schronieniu – na świeżym powietrzu – było jeszcze zimniej. Wiatr prawie nas przewrócił. Wdrapaliśmy się trochę dalej granią do miejsca, w którym spotykają się Tabuchet i L'Homme. Spojrzeliśmy w PeakVisor, porozmawialiśmy z opiekunami i sprawdziliśmy tę trasę bezpośrednia ze schroniska kilka minut temu. Wiatr wiał jednak bardzo mocno, a wypukłe zbocze opadało w przepaść. Przez zaspy śnieżne nie mogłem wiele dostrzec, ale to było jak jazda na nartach po lodzie; czułem się, jakby cały śnieg był w powietrzu. Jedyne kształty, jakie się przebijały, to postrzępione seraki. Byłem pewny, że musimy przejechać między tym a tamtym miejscem, a potem znajdziemy się na lodowcu...

Niestety, wydawało się to zbyt ryzykowne. Poza tym nasze twarze i stopy były w stanie graniczącym z odmrożeniem. Minęło pół godziny odkąd opuściliśmy schronisko, a wiatr nie ustawał. Zawróciliśmy do schroniska.

Wiatr wiejący od Aigle. Zdjęcie: Anna Lochhead. Refuge d’Aigle
Wiatr wiejący od Aigle. Zdjęcie: Anna Lochhead

Po powrocie do naszego nieco mniej mroźnego sanktuarium, próbowaliśmy rozmrozić stopy, zastanawiając się, czy kiedykolwiek zejdziemy z góry. Tabuchet miał być jeszcze bardziej wietrzny, z fatalnymi warunkami śniegowymi, więc nie chcieliśmy wycofywać się drogą, którą przyszliśmy. Stróże schroniska zasugerowali wejście poniżej schroniska. Po około godzinie wróciło nam czucie w stopach i twarzy, a ku naszemu zaskoczeniu wydawało się nawet, że wiatr nieco ucichł, choć mogło to być złudzenie. Przygotowaliśmy się i zeszliśmy.

Wyciągnęliśmy nasze czekany, a Anna odkopała mały gzyms, który powstał w wyniku burzy. Następnie się tam zsunęliśmy. Było stromo, ale nie tak stromo, jak wyglądało to z góry. Śnieg był okropny, ale wiatr zelżał, gdy tylko zaczęliśmy zjeżdżać w dół w kierunku L'Homme.

Wśród słabnącego wiatru rozejrzeliśmy się, aby obserwować nasze nowe otoczenie. Było tam mnóstwo seraków, ale też mnóstwo przełęczy. To było dzikie miejsce, w którym zatrzymywaliśmy się dosłownie za każdym razem, gdy wracałem do domu na Col du Lautaret. Wygląda dziko z drogi i jest dzikie, gdy człowiek już się w nim znajdzie.

Wszystko było białe i nie było żadnych śladów. Skierowaliśmy się ścieżką najmniejszego oporu, która prowadziła... prosto przed siebie i w dół. Świeży śnieg, prawie nieobecny i oszlifowany przez wiatr na zboczach lodowca, zgromadził się tutaj w grubą i gęstą warstwę. Stanowiło to pewne zagrożenie lawinowe, ale znacząco poprawiło warunki narciarskie. Wygląda na to, że ta świeża warstwa przykryła szczelinę, którą Anna natychmiast odkryła, gdy zjeżdżała na nartach. Na szczęście trudniej jest wpaść do środka, gdy zjeżdża się na nartach...

Próba dowiedzenia się, gdzie udać się dalej. Zdjęcie: Anna Lochhead. Refuge d’Aigle
Próba dowiedzenia się, gdzie udać się dalej. Zdjęcie: Anna Lochhead

Zjechałem miękko i lekko do następnej wypukłości, gdzie przeszliśmy na prawo pod kilkoma chwiejącymi się serakami, a następnie z powrotem na lewo. Opiekunowie schroniska zapewniali nas, że najgorsze z tych seraków spadły w ciągu ostatnich kilku dni. Rzeczywiście, tak się stało, a następne 500 metrów było plątaniną lodowych bloków, z których niektóre były widoczne, a niektóre ukryte pod nowym śniegiem. Nie będziemy zagłębiać się w szczegóły, ale ta część trasy nie była tak oczywista i zdecydowanie wykonaliśmy kilka złych zakrętów i obejść.

Dość przyzwoite zjazdy pośród bloków lodowych. Zdjęcie: Anna Lochhead. Schronisko Refuge d’Aigle
Dość przyzwoite zjazdy pośród bloków lodowych. Zdjęcie: Anna Lochhead

Kolejna część trasy obejmowała zjazd z L'Homme do serii bardzo wypełnionych zsuwów, które prowadziły do podnóża lodowca Lautaret i ostatecznie na pozostały lodowiec Glacier d'Armande. W dobrych warunkach śniegowych (np. kukurydza, czyli małe kulki śniegu wyglądające jak zamrożone ziarna kukurydzy), jest to miejsce, w którym można się naprawdę dobrze pobawić na tej trasie. Niestety, nasze warunki śniegowe pozostawiały wiele do życzenia; było zbyt zimno, a śnieg tylko nieznacznie się zmienił.

Sprawdzanie naszej trasy w dół pozostałego lodowca Glacier d'Armande. Zdjęcie: Anna Lochhead. Refuge d’Aigle
Sprawdzanie naszej trasy w dół pozostałego lodowca Glacier d'Armande. Zdjęcie: Anna Lochhead

Następnie zjechaliśmy na nartach po lodzie, kamyczkach i gałązkach do górnego biegu rzeki Romanche, którą przekroczyliśmy po drabinkowym moście. Kilka kozic rozbiegło się po zboczu przed nami. Po założeniu nart na plecy rzuciliśmy ostatnie spojrzenie na górę i naszą trasę. Następnie udaliśmy się z powrotem do Pied du Col, gdzie zostawiliśmy nasz samochód.

W połowie drogi między  “Wow, to było niesamowite”, a “Nigdy więcej tego nie zrobię”. Zdjęcie: Anna Lochhead. Refuge d’Aigle
W połowie drogi między "Wow, to było niesamowite" a "Nigdy więcej tego nie zrobię". Zdjęcie: Anna Lochhead
Our route down. Refuge d’Aigle
Nasza trasa w dół
Anna jest podekscytowana, że w końcu przekracza most! Zdjęcie: Sergei Poljak. Refuge d’Aigle
Anna jest podekscytowana, że w końcu przekracza most! Zdjęcie: Sergei Poljak
Wszystkie informacje potrzebne do Twojej przygody w schronisku Aigle są dostępne w aplikacji PeakVisor. Refuge d’Aigle
Wszystkie informacje potrzebne do Twojej przygody w schronisku Aigle są dostępne w aplikacji PeakVisor.

Przemyślenia końcowe

No i proszę. Oto saga Aigle. Z pewnością było satysfakcjonująca i przyjemne doświadczenie, ale jednocześnie wymagające i stresujące. Niemniej na pewno będziemy wspominać je z uśmiechem. Schronisko i jego dwa główne zjazdy narciarskie, L'Homme i Tabuchet, są jednymi z najlepszych w Alpach. Nie udało nam się załapać na zjazdy w puchu lub wiosennej "kukurydzy", ale przynajmniej widzieliśmy, że trasa była dobrze pokrywa śniegiem, co staje się coraz rzadsze. Może Ty będziesz mieć więcej szczęścia.

Na koniec chciałbym podzielić się kilkoma ostatnimi słowami inspiracji od nieżyjącego już, wielkiego filozofa Johna Deweya::

Pewnego wieczoru, kilka miesięcy przed swoimi 90. urodzinami, John Dewey dyskutował z gośćmi przy kolacji na temat trendów kulturowych. Nagle młody doktor medycyny wyraził swoją niezbyt przychylną opinię na temat filozofii. "Po co te bzdury?" zapytał. "Dokąd cię to zaprowadzi?"

Wielki filozof spokojnie usiadł na krześle i uśmiechnął się, doceniając szczerość młodego człowieka. "Chcesz wiedzieć, na czym to wszystko polega" - powiedział. "Chodzi o to, żebyś wspinał się po górach".

"Wspinał się po górach!" odparł niezrażony młodzieniec. "I jaki z tego pożytek?"

"Widzisz inne góry do zdobycia" – odpowiedział Dewey. "Schodzisz, wspinasz się na następną górę i widzisz kolejne do zdobycia". Następnie, kładąc delikatnie dłoń na kolanie młodego człowieka, dodał: "Kiedy przestajesz być zainteresowany zdobywaniem gór, aby zobaczyć kolejne góry do zdobycia, życie się skończyło".

— The Progressive (Madison, lipiec 1952)

For your Peak Identification prowess. Refuge d’Aigle
Dla Twojej biegłości w identyfikacji szczytów
Subscribe to news
Please use valid email address